« powrót 27 czerwca 2019

DO ZOBACZENIA JESIENIĄ, PRZYJACIELE Z IZRAELA!

We wtorek rano pożegnaliśmy siedemnastoosobową grupę uczniów i dwoje opiekunów z Izraela, których gościliśmy od 18 czerwca. Były uściski, łzy, wyznania (”I will miss you”, „I love Poland”) i ostatnie pożegnalne rozmowy. Przedtem jednak zwiedziliśmy kawałek Polski i przeżyliśmy razem siedem wspaniałych dni.

Już następnego dnia po ich przyjeździe wyruszyliśmy na trzydniową wycieczkę do Gdańska, zwiedzając po drodze hitlerowski obóz koncentracyjny KL Stutthof w Sztutowie. Pan Shmulik Lahar opowiedział nastolatkom tragiczną historię tego miejsca, a na zakończenie odśpiewaliśmy dwa hymny: Izraela i Polski. Szybko zameldowaliśmy się w gdańskim hostelu, zjedliśmy smaczną obiadokolację w pobliskiej restauracji i … na zakupy! (Tak, tak, dla gości z Izraela to bardzo ważny punkt programu, bo u nich wszystko jest o wiele droższe). Ponieważ hostel znajdował się w samym centrum, a czerwcowe dni są bardzo długie, zdążyliśmy jeszcze zobaczyć kawałek miasta. Prawdziwe zwiedzanie Gdańska odbyło się następnego dnia z przewodnikami, po czym wyruszyliśmy w rejs do Sopotu. Jakież było nasze zdumienie, gdy w połowie rejsu nagle zaczęło padać i grzmieć (do tego momentu był upał), więc wszyscy udali się pod pokład, gdzie niektórzy Polacy i Żydzi wdali się w rozmowę ze starszym małżeństwem ze Szwajcarii. Turyści szwajcarscy zachwycali się ideą tej wymiany, a przy okazji dowiedzieli się, gdzie jest Kościan. Ręczniki zabrane na pobyt na plaży w Sopocie posłużyły jako ochrona przed deszczem, temperatura obniżyła się znacząco, a Izraelczycy twierdzili, że u nich jest tak zimą. Sorry, taki mamy klimat! Następny poranek znów był ciepły i słoneczny. Rano wysłuchaliśmy koncertu organowego w Katedrze Oliwskiej, który na naszych gościach zrobił ogromne wrażenie, po czym udaliśmy się do Torunia – zwiedziliśmy centrum, zrobiliśmy wspólną fotkę przy Koperniku, kupiliśmy pierniki. Do Kościana wróciliśmy wczesnym wieczorem, ale nie był to koniec dnia dla młodzieży – zaplanowali jeszcze spotkania prywatne.

Odpoczynku podczas tej wymiany wiele nie było – już następnego dnia rano pojechaliśmy do Wrocławia. Katedra, most z kłódkami, imponująca Aula Leopoldina na Uniwersytecie Wrocławskim, rynek – wszystko bardzo się podobało. Oczywiście, musieliśmy uwzględnić wizytę w Galerii Dominikańskiej, ponieważ młodzież izraelska odczuwała niedosyt zakupów (a była to już trzecia galeria handlowa – zaczęli od Starego Browaru w Poznaniu). Niektórzy musieli dokupić walizki, żeby wszystko zabrać do domu. Wieczorem – cóż, kolejne imprezki rodzinno-przyjacielskie.

Niedzielę spędziliśmy dość relaksacyjnie. Od 11.30 do 13.30 przebywaliśmy w wieży ciśnień, gdzie wielką frajdą była ścianka wspinaczkowa, a astronom wygłosił wykład (po angielsku, of course) w naszym mini obserwatorium. Reszta dnia – zaznanie atmosfery rodzinnej.

W upalny poniedziałek poznawaliśmy powiat kościański. Zaczęliśmy od Jarogniewic, gdzie najpierw uporządkowaliśmy wspólną mogiłę Polaków, Żydów i Niemców, pacjentów szpitala psychiatrycznego w Kościanie pomordowanych przez nazistów w 1940 roku, po czym zapaliliśmy znicz i odmówiliśmy modlitwy za zmarłych w obrządku katolickim i judaistycznym. Następnym etapem był pałac w Racocie, potem przez Lubiń do Cichowa, gdzie czekał na nas pyszny lunch i stateczek, który zabierał kolejne grupy na rejsik po jeziorze. W Cichowie dokonaliśmy też ewaluacji polskiej części wymiany. Polsko-izraelskie grupy przygotowały plakaty na temat swoich wrażeń ze wspólnego spędzania czasu. Wnioski? Jesteśmy podobni, polubiliśmy się, nie ma mowy o jakimś antysemityzmie, czy antypolonizmie, będziemy za sobą tęsknić.

Nic nie trwa wiecznie, więc i ta wymiana musiała się skończyć. Podczas pożegnań usłyszałam takie wyznania: „To była moja trzecia wymiana, ale ta była najlepsza” (uczeń z Izraela), „ Byłem już kiedyś w polskiej rodzinie, ale nie było tam tak pysznego jedzenia” (inny uczeń z Izraela). „Pokochaliśmy te dzieci” (mama z Polski), „Wspaniałe doświadczenie” (inna mama z Kościana) i wiele, wiele innych tego rodzaju opinii. To rzeczywiście była świetna grupa młodzieży z Izraela i z Polski, dopasowali się i polubili „od pierwszego wejrzenia”, mieli sobie tyle do powiedzenia – na pewno udoskonalili umiejętność komunikowania się w języku angielskim. Jeżeli płakali przy rozstawaniu się na kilka miesięcy w Kościanie, to już sobie wyobrażam, co będzie się działo przy pożegnaniu w Tel Avivie…

 

Urszula Iwaszczuk

« powrót Drukuj

Czytaj również: