« powrót 06 listopada 2018

Izrael 2018 - dzień 6 (5 listopada)

Kiedy rano zapytałam, do której trwała wczorajsza impreza pożegnalna, w odpowiedzi usłyszałam lakoniczne: „trochę dłużej, bo to ostatnia noc”.

Rozstanie z druzyjskimi gospodarzami przy szkole było pełne emocji i wzruszeń – łzy, przytulania, składanie podpisów na fladze Izraela.  Ale taki był zaplanowany program i czas wyruszyć dalej.

W drodze do Morza Martwego przejeżdżaliśmy przez Tyberiadę wzdłuż Jeziora Galilejskiego. Miasto położone jest 200 m poniżej poziomu morza, znajdują się tutaj gorące źródła, architektura ciekawa, bo budynki w większości zbudowano z kamienia wulkanicznego. Pierwszy przystanek zrobiliśmy nad rzeką Jordan  w Yardenit, miejscu, gdzie przybywają ludzie z całego świata, aby się ochrzcić. Oczywiście zanurzyliśmy nogi w tej świętej rzece. Na murach otaczających Yardenit można przeczytać fragment ewangelii św. Marka, mówiący o chrzcie Jezusa z Nazaretu w chyba we wszystkich językach świata.

Około południa zrobiliśmy przerwę na lunch, podczas której niektórzy zaprzyjaźniali się z odpoczywającym wielbłądem i jego beduińskim właścicielem. Aby dotrzeć nad Morze Martwe trzeba przejechać przez Palestynę (Zachodni Brzeg Jordanu). Na granicy nie było żadnej specjalnej kontroli, widzieliśmy tylko żołnierzy izraelskich na posterunku. Przejazd przez pustynię robi wrażenie, zwłaszcza że na pewnych obszarach znajdują się … plantacje bananowców, mango i innych owoców i to zarówno w części należącej do Izraela, jak i Palestyńczyków. Nowoczesna plaża, do której dotarliśmy znajduje się 420 m poniżej poziomu morza. Kryształowa woda w kolorze  turkusowym zachęcała do kąpieli, choć pływanie w niej nie jest łatwe – w Morzu Martwym po prostu kładziemy się na wodę i unosimy na powierzchni (można czytać gazetę).

Wieczorem dotarliśmy do Tel Awiwu, gdzie czekały na uczniów nowe rodziny, co oznacza nowe doświadczenie.

Urszula Iwaszczuk

« powrót Drukuj

Czytaj również: