« powrót 06 października 2022

EINE REISE NACH BERLIN – WYCIECZKA DO BERLINA

Tegoroczna wycieczka do Poczdamu i Berlina przypadła w szczególnym momencie – 3 października to w Niemczech święto państwowe ustanowione z okazji zjednoczenia w 1990 roku.

Warto przy okazji przypomnieć, że w tym historycznym dniu (3 października 1990 roku) w partnerskim mieście Alzey przebywała pierwsza grupa „kolbergowiczów” na wymianie, zatem święto państwowe Niemiec ma też pewien ślad kościański. Skoro już wspomnieliśmy Alzey, to wspólnie z niemieckimi partnerami jesteśmy w trakcie rozmów, aby reaktywować tę wymianę, którą zatrzymał COVID w 2020 roku. Gdy sprawa będzie załatwiona na 100% - poinformujemy przez radiowęzeł.

Wróćmy do naszej wycieczki. Z Kościana pojechaliśmy najpierw do Poczdamu, gdzie zwiedziliśmy dwa znane pałace. Cecilienhof jest znany przede wszystkim z konferencji w 1945 roku, podczas której trzy zwycięskie mocarstwa przypieczętowały kształt powojennej Europy i Niemiec. Prezydent amerykański Harry Truman, premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill i przywódca ZSRR Józef Stalin zdecydowali min. o denazyfikacji Niemiec, reparacjach wojennych (15% reparacji przyznanych ZSRR miała otrzymać Polska), przesiedleniach ludności niemieckiej z terenów Polski, Czechosłowacji i Niemiec. Pałac Cecilienhof jest dość nowy, bo wybudowano go na początku XX wieku, ale sławę zyskał właśnie z powodu tej historycznej konferencji.

W Poczdamie znajduje się bardziej okazały pałac – Sanssouci, także wybudowany przez Hohenzollernów, ale w XVIII wieku. Pałac otoczony jest wspaniałym parkiem o powierzchni ok. 300 ha, są tu fontanny, ogrody, alejki, pawilony i kościoły. W bezpośrednim sąsiedztwie pałacu znajduje się też słynny młyn, z którym związana jest legenda. Młynarz z Sanssouci znany jest na całym świecie z tego, ze postawił się cesarzowi Fryderykowi Wielkiemu, któremu przeszkadzał odgłos pracującego młyna. Młynarz wygrał z cesarzem, gdy postanowił sprawę oddać do sądu. Jego słynne dictum „są jeszcze sądy w Berlinie” sprawiło, ze cesarz ustąpił. Musielibyśmy spędzić w Poczdamie niejeden dzień, aby dokładnie wszystko obejrzeć – taki to ogromny teren. My jednak zaplanowaliśmy wieczór w Berlinie.

Po zameldowaniu się w wygodnym hostelu A&O Hauptbahnhof i skonsumowaniu pysznej kolacji pojechaliśmy autokarem na Potsdamerplatz. Podziwialiśmy nowoczesną architekturę tego miejsca i zwiedziliśmy miejsce, gdzie odbywa się jeden z najbardziej prestiżowych festiwali filmowych na świecie -  Berlinare. Drogę powrotną do hostelu odbyliśmy pieszo, po drodze przechodząc obok Bramy Brandenburskiej, Reichstagu (siedzimy niemieckiego parlamentu Bundestagu), widzieliśmy budynki rządowe, przechodzilśmy mostami na Szprewie i po prawie godzinnym spacerku dotarliśmy do celu. Gdyby ktoś pomyślał, że ten intensywny dzień wyczerpał uczestników, to jest w błędzie. Niektórzy jeszcze o północy w hostelowym barze kupowali pizzę.

Owszem, pierwszego dnia zobaczyliśmy trochę Berlina by night, ale prawdziwe zwiedzanie z przewodnikiem (świetnym!) dopiero miało nastąpić. Pan Marek Malinowski odebrał nas spod hostelu i w drogę! Najpierw dowiedzieliśmy się, jak ogromnym miastem jest stolica Niemiec. Miasto liczy 3,8 mln mieszkańców, a jego powierzchnia jest jeszcze bardziej imponująca – prawie 900 km2 (dla porównania – Paryż to trochę ponad 105 km2). Aż 1/3 tej powierzchni stanowią parki, lasy i jeziora. Od momentu ustanowienia Berlina stolicą zjednoczonych Niemiec nastąpił szybki rozwój miasta, które jest od tego momentu wielkim placem budowy. Słuchając informacji wstępnych o Berlinie przejechaliśmy do kolejnego pałacu Hohenzollernów Charlottenburg, po drodze mijając park Tiergarten (300 ha) z Kolumną Zwycięstwa wybudowaną dla upamiętnienia zwycięstwa nad Danią, potem też nad Austrią i Francją. Kolumnę zwieńcza wykonana z brązu statua Nike o wysokości ponad 8 m. Pałac otoczony jest parkiem i ogrodem, na który weszliśmy, aby zrobić pamiątkowe zdjęcia.

Przewodnik miał szczegółowy plan naszego zwiedzania, którego następnym etapem był przejazd Kudammstrasse - główną ulicą dawnego Berlina Zachodniego. Ulica wysadzona jest na wzór Paryża platanami, po obu stronach znajdują się wspaniałe pałace miejskie, gdzie mieszczą się eleganckie butiki dla bardzo zamożnych klientów. Ulica została zniszczona podczas II wojny światowej, ale ją odbudowano. Nie odbudowano natomiast Kościoła Pamięci, bo jego ruiny mają stanowić przestrogę przed wojną. Jeszcze raz obejrzeliśmy Potsdamerplatz (tym razem za dnia) i fragmenty dawnego muru berlińskiego, po czym zatrzymaliśmy się przy słynnym checkpoint Charlie – punkcie kontrolnym między amerykańską i radziecką strefą okupacyjną. W drodze do następnego przystanku, czyli Bramy Brandenburskiej, mijaliśmy budynek, w którym podczas wojny znajdowała się siedziba Luftwaffe, a dziś jest tam Ministerstwo Finansów. Na dziedzińcu tego budynku kręcono sceny do filmu o zamachu na Hitlera „Walkiria” z Tomem Cruisem. Widzieliśmy też robiący wrażenie pomnik holocaustu wzniesiony w 2005 roku. Przy Bramie Brandenburskiej jak zwykle mnóstwo turystów z całego świata, wśród nich my. Poznaliśmy historię nie tylko tej bramy, ale też ambasad tam się znajdujących i najbardziej eleganckiego w Berlinie hotelu Adlon, w który zatrzymują się koronowane głowy i przywódcy różnych państw.

Nie można „zaliczyć” Berlina bez pobytu na wyspie muzeów, gdzie był nasz kolejny przystanek. Dotarliśmy tam aleją królewską Unter den Linden obok Uniwersytetu Humboldtów i innych ciekawych budynków. Na wyspie znajduje się między innymi słynne muzeum Pergamon. Jak się okazało, w Niemczech wstęp do muzeów jest darmowy dla osób do 18 roku życia. Dwie Julie skorzystały z tej możliwości i zwiedziły to arcyciekawe miejsce. W pobliżu jest też największa berlińska świątynia, czyli katedra. Jest to kościół nietypowy dla protestantyzmu, bo wybudowany w stylu neobarokowym i bardzo bogato ozdobionym wnętrzem. Stąd już przeszliśmy do ostatniego punktu programu, czyli Alexanderplatz, gdzie znajduje się jeden z charakterystycznych dla Berlina obiektów – wieża telewizyjna. Pożegnaliśmy się z naszym wspaniałym przewodnikiem oklaskami i postanowiliśmy coś zjeść przed powrotem do domu.

Podróż w obie strony przebiegła spokojnie, pogoda nam sprzyjała, dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy o naszym zachodnim sąsiedzie, spotkaliśmy miłych ludzi. Mam nadzieję, że następna „Reise nach Berlin und Potsdam” będzie równie udana.

 

Urszula Iwaszczuk

« powrót Drukuj

Czytaj również: